Nazywam się Łada Drozda i zaczynam pisać blog.
Nazywam się Łada Drozda i właśnie zaczynam pisać blog. Ma tytuł Aksamitna arena. W mojej pracy czuję się jak na arenie: patrzą na mnie ludzie, przychodzą, rozmawiają, oceniają. Są wśród nich sprzymierzeńcy, ale nie tylko. Czas jest mi przychylny, znajduję w sobie coraz więcej miękkiej przestrzeni, która pomaga by arena była miejscem przyjaznym. Dlatego w mojej wyobraźni jest aksamitna.
TO, CO ROBIĘ ZAWODOWO
Jestem
szkoleniowcem od ponad 20 lat, (kiedyś
marzyłam o byciu aktorką). Jeśli innych
do czegoś przekonuję oznacza to, że sama w to wierzę. Miewam stany flow i wtedy
bywam charyzmatyczna.
Jestem coachem od 14 lat. Najcenniejsze co mam, to czas. Poświęcam go tym, którzy chcą ze mną pracować. Słucham, pytam i
mówię. W czasie wspólnej pracy odkrywamy różne faktury na powierzchni życia.
Pracuję z menedżerami. Przekonuję, by iść za własnym głosem – jeśli tylko nie
krzywdzi on nikogo. Uczę, jak chwalić i jak mówić rzeczy trudne nie niszcząc
relacji z ludźmi. Pomagam prawdziwie rozmawiać w miejscu pracy. Zachęcam do
odkrywania własnych emocji i odwagi bycia w kontakcie z emocjami innych ludzi.
TO, CO PISZĘ
Agnieszka
Osiecka opowiadała kiedyś o swojej miłości do języka polskiego. Użyła metafory
spiżarni (przytaczam tak jak to zapamiętałam), w której u powały wiszą pęki przysłówków, wianki zaimków, warkocze
czasowników itp. Uwielbiam tę symbolikę. Choć o tym marzyłam, nie podjęłam
próby stworzenia jadłodajni, gdy już dobrze kucharzyłam. Ale przez lata
ugotowałam wiele dań dla rodziny, bliższych i dalszych znajomych.
W
pisaniu spotykają się moje fascynacje: praca szkoleniowca i coacha, operowanie
słowem i gotowanie. Właśnie dlatego piszę książkę. Żeby doświadczyć tego
połączenia.
Blog to mój kociołek na arenie. Wzniecam ogień na palenisku, w środku mieszam ważne składniki, dodaję smaku życiu. Niech się dzieje! Zapraszam cię do czytania i smakowania.
Dzień dobry Łado. Nazywam się Jagoda i od pewnego czasu jestem wegetarianką. Metafora ze spiżarnią również i mi jest bardzo bliska. Od kiedy nie jem mięsa, dużo większą uwagę przykładam do tego, co znajduje się na moim talerzu. To wymaga wysiłku i angażuje czas, ale efekty takiego kucharzenia są warte zachodu. Poznaję nowe smaki i zapachy, przestało mi być wszystko jedno: "schabowy czy mielony?", byle szybciej mieć z głowy obiad. Moje ciało jest mi wdzięczne za ten wybór, czuję się dużo lepiej. Podobnie mam ze światem, ponieważ uważam, że to co odżywia nasze ciało i to co odżywia naszego ducha rządzi się podobnymi prawami - warto próbować nowych smaków, bacznie przy tym obserwując siebie. Życzę Ci wytrwałości w pisaniu i cieszę się, że będę mogła się trochę pożywić z tego kociołka. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń